I. Przede wszystkim stała czujność

Fabian Czarny uważał, że był wystarczająco czujny.
Czujność jednak rzadko kiedy chce iść w parze z zamiłowaniem do spędzania wieczorów na towarzyskiej wymianie poglądów, zakrapianej niekoniecznie szlachetnymi trunkami, do zaczepiania pań w kusych spódniczkach i ciasnych gorsetach oraz wybieraniem mniej uczęszczanych uliczek, bo tak będzie szybciej.
— Pieprzony Albercik i jego Lancmobillus — wymruczał pod nosem, kiedy zobaczył automobil zaparkowany przy niedużej kawiarence z letnim ogródkiem.
Pół wieczoru musiał słuchać szczurowatego Alberta Lancetowatego, konesera damskich papierosów i wnuka właściciela fabryki Lancmobillusów. Wiecznie napuszony dziedzic samochodowego imperium nie dość, że denerwował Fabiana samym swoim wyrazem twarzy, to jeszcze wcale nie tak dawno temu panowie pokłócili się o względy uroczej Marcelli Jasnowatej – która i tak w końcu wyszła za syna burmistrza, ale uraza pozostała.
Dlatego kiedy Albert znacząco spojrzał na Fabiana i — niby to przypadkiem — wspomniał o Skrzydlatej Poczcie, nowince technologicznej mającej zastąpić tradycyjnych doręczyli, przez co Fabian miałby stać się bezrobotny, Czarny nie wytrzymał, wstał i po prostu walnął pięścią w znienawidzoną twarz.
Rosły barman złapał go za fraki i wyrzucił na ulicę, a żaden z przyjaciół nie pokwapił się, aby stanąć w jego obronie, ale o tym Fabian zdążył już zapomnieć. Jedynie na widok Lancmobillusa tak się zirytował, że nie przestał marudzić, nawet, gdy przez jakiegoś dzieciaka w łachmanach upadł, uderzając kolanem prosto w wystającą kostkę brukową.
Zanim dźwignął się na nogi, chłopak był już na drugim końcu ulicy.
— Bezczelny gówniarz! — ryknął Fabian, nawet nie zauważając politowania na twarzach przechodniów. — Przecież każdy dureń wie — kontynuował przerwaną myśl, otrzepując spodnie ze wszechobecnego pyłu węglowego — że Lancmobillus nigdy nie będzie dawał mniej pary niż Automobillus 530 przy jednoczesnym… Hej! — krzyknął na mizernego dżentelmena, który przechodził obok, trzymając pod rękę wyjątkowo otyłą kobietę.
Mężczyzna krótkim spojrzeniem obrzucił sfatygowaną, skórzaną kurtkę Fabiana, jego byle jak zawiązane buty, rękawiczki z poucinanymi palcami, blond włosy upaprane sadzą i stanowczo zbyt chwiejną postawę ciała.
— Upadek obyczajów — skomentował krótko, a kobieta przytaknęła, z niesmakiem patrząc na kompletnie niepasujący do niczego cylinder Fabiana, w dodatku przekrzywiony.
Do Czarnego jednak nic nie docierało.
— Chyba przyzna zacny pan, że Lancmobillus w niczym nie przypomina Automobillusa 530 wyprodukowanego w Wąwozie Granicznym. Żeby chociaż komin taki niski nie był, to nie buchałoby człowiekowi po głowie! — mówił, opierając się na ramieniu nieznajomego.
Mężczyzna nie odpowiedział, odtrącił jedynie rękę Fabiana, jakby to był jakiś paskudny owad i podszedł do swojego Lancmobillusa.
— Ach tak! — żachnął się Fabian, kiedy otyła dama gramoliła się do środka pojazdu. — Powinszować panu żony, jeśli nie mobilu! Zacna krynolina, przez chwilę myślałem, że pani jest naprawdę taka gruba! — wrzasnął.
Dama zaczęła się odgrażać, ale zagłuszył ją silnik automobilu, który zakaszlał głośno i warknął. Osłonki lamp opadły i blask kamieni słonecznych oślepił Fabiana. Kierowca pociągnął za dźwignię i pojazd ruszył, o mało nie potrącając wzburzonego Czarnego.
— Jasne! — krzyknął tamten, w ostatniej chwili uskakując na chodnik. — I tak nie dogoniłbyś mnie tym złomem!
W odpowiedzi dostał jedynie kłęby pary wyrzucane przez odjeżdżający automobil.
Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w zakręt, za którym zniknął Lancmobillus, po czym rozejrzał się po uliczce. Nie było wielu świadków żenującego zajścia: w pobliskiej kawiarence siedziało jedynie kilka skupionych na sobie par, ulicą nie szedł nikt, w oknach szarych kamienic nie paliły się światła.
Westchnął głęboko, zastanawiając się, co zrobi Lancetowatemu, kiedy go zobaczy, i przetarł dłonią czoło. Gdzieś strasznie upaprał się sadzą, więc sięgnął do kieszeni w poszukiwaniu chusteczki, ale trafił na pustkę.
Zerwał z siebie kurtkę, wywrócił kieszenie do góry nogami. Potrząsnął ubraniem w nadziei, że wypadnie nieduża sakiewka z pieniędzmi. Tamten chłopak nie wpadł na niego przypadkiem, po prostu go okradł.
Klnąc pod nosem, przysiadł na krawężniku. Huczało mu w głowie, humor miał parszywy i najchętniej położyłby się na ziemi oraz zasnął.
Gorszego końca wybitnie okropnego tygodnia nie mógł sobie wyobrazić. Nie przejmował się bójką i wyrzuceniem z baru, takie rzeczy zdarzały mu się nagminnie. Trochę bardziej zabolało go zachowanie tych, którzy szumnie kazali się nazywać przyjaciółmi, a nie kiwnęli nawet palcem, kiedy Lancetowaty go obrażał. Miał jednak nadzieję, że już niedługo — kiedy wreszcie spłaci Szerokolistnego — skończy się parszywy okres w jego życiu i zacznie powoli wychodzić na prostą. Może w końcu przestanie prześladować go wizja sługusów Szerokolistnego dopadających go w ciemnej uliczce (dokładniej takiej, w jakiej właśnie siedział) a potem robią mu… Nawet wolał nie myśleć, co szef największego gangu na Wyspie kazałby mu zrobić, gdyby dowiedział się, że Fabian przepija jego pieniądze w barze i daje się okraść małemu złodziejaszkowi.
W tej chwili, w której próbował przekonać siebie, że naprawdę starał się zachować czujność, z cichym warkotem silnika zatrzymał się przed nim automobil. I to nie byle jaki. Lampy mieściły dużo większe i mniej jaskrawe kamienie słoneczne niż Lancmobillus, sam pojazd był dużo większy i dłuższy, pracował też ciszej. Kierowca w wielkich goglach miał nad głową daszek, a pasażerowie w przestronnej kabinie mogli czuć się niczym królowie w karocach.
Ale Fabianowi nie było dane na to wszystko spojrzeć, bo zdobione drzwiczki otworzyły się gwałtownie, dwie pary silnych rąk dźwignęły go i bez ceregieli wrzuciły do środka.
Wytrzeźwiał momentalnie, kiedy zobaczył, gdzie jest.
Lord Edward Szerokolistny, pan na włościach Czarnego Lasu — a przy okazji szef całego przestępczego półświatka w mieście — rozsiadł się na eleganckiej, skórzanej kanapie i popalał fajkę, zaczadzając dymem całe pomieszczenie. Smród palonego tytoniu mieszał się z ciężką, mocną wonią perfum pięknej damy, która, przeglądając się w małym, zdobionym lusterku, poprawiała perfekcyjny makijaż.
Fabian przez chwilę zapatrzył się na kobietę, tak bardzo była urocza, ale, słysząc wymowne chrząknięcie Szerokolistnego, otrząsnął się. Wgapianie się w konkubinę mafiosa nie było najrozsądniejszym posunięciem.
— Pan Czarny, jak miło pana widzieć — zaczął Szerokolistny, swoim zwyczajem przeciągając sylaby. Wypuścił z fajki jeszcze trochę dymu i błysnął złotymi zębami, szeroko uśmiechając się do Fabiana.
Czarny nigdy nie spotkał człowieka, który uśmiechałby się tak parszywie jak lord Szerokolistny.
— Pan chyba nie jest zadowolony z naszego spotkania, panie Czarny — dodał lord nieco urażonym tonem.
Ty też nie byłbyś zadowolony, gdyby z obydwu stron ciebie siedziało dwóch dwumetrowych mięśniaków, pomyślał Fabian.
Towarzyszka pana Szerokolistnego nieznacznie uniosła wzrok znad lusterka i puściła oczko do Fabiana, uśmiechając się lekko. Ten zmieszał się i spojrzał w bok, ale wtedy zauważył wielki rewolwer w ręce osiłka po prawej stronie.
— Nie żebym nie cieszył się z zaproszenia do pańskiego pięknego mobilu, ale czemu je zawdzięczam, lordzie Szerokolistny? — wypalił w końcu, nie chcąc narażać się na zniecierpliwienie lorda.
Szerokolistny odłożył na bok fajkę, wyprostował się i obrzucił Fabiana spojrzeniem, które miało być przenikliwe, ale wyszło dziwne.
Lord Czarnego Lasu nie wyróżniał się niczym szczególnym, w zasadzie gdyby Fabian nie wiedział, kim on jest, na ulicy przeszedłby obok niego obojętnie. Niski, dość krępy szpakowaty mężczyzna po czterdziestce, wiecznie cuchnący tytoniem i wysoko zadzierający garbaty nos, przemierzał świat z miną pana i władcy, który na każde swoje skinienie ma armię ludzi gotowych spełnić każde jego życzenie. O tym ostatnim Fabian już raz zdążył się przekonać, a teraz okazja miała się powtórzyć.
— Lauro — zaczął lord po chwili przyglądania się Czarnemu. Kobieta odłożyła lusterko i spojrzała wyczekująco na Szerokolistnego. — To nie są tematy odpowiednie dla damy.
Laura skinęła głową bez słowa, uśmiechnęła się jeszcze raz do Fabiana i, szeleszcząc krynoliną, wyszła z powozu.
— Czy to nie jest niebezpieczne, żeby dama chodziła sama o takiej godzinie? — spytał Czarny, a raczej czające się gdzieś w nim resztki dżentelmena, gdy złote włosy i suknia damy zniknęły za drzwiczkami powozu.
Tak naprawdę to chciał zyskać na czasie, bo wciąż nie wykombinował, jak wydostać się z jaskini lwa, a zwłaszcza spod uścisku jego goryli.
Szerokolistny znowu wyszczerzył wszystkie złote zęby.
— Laura potrafi o siebie zadbać.
Fabian nie śmiał w to wątpić.
— Wróćmy więc do sprawy, w imię której pana tutaj zaprosiłem, panie Czarny. — Fabian mógłby się kłócić o formę owego zaproszenia, ale z dwojga złego wybrał milczenie. — Zrobiłem to w nadziei, że pamięta pan o przyjaciołach, którzy zawsze pomogą w potrzebie, prawda, panie Czarny?
Pomogą w potrzebie. Na dźwięk tych słów Fabian poczuł, jakby dostał zawału serca i miał wrażenie, że zaraz całe życie stanie mu przed oczami.
Nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa, jedynie zszokowany wpatrywał się w Szerokolistnego, który uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Czy tydzień na wykonanie niemożliwego zadania, to według pana dużo, panie Czarny?
Fabian bardzo chciał odpowiedzieć, ale nie zdążył. Łupnęło, rozległ się krzyk, drzwiczki powozu wyleciały z zawiasów, a do środka wpadła wrzeszcząca w niebogłosy dziewczyna.
I nie była to pani Laura.

***

Tradycyjnie: mam nadzieję, że ktoś dotarł do tego momentu.
Totalny spontan, zobaczymy, co mi wyjdzie. Skoro zaplanowanych opowiadań nie chce mi się pisać, to mogę chociaż raz spróbować z niezaplanowanym, prawda?
Po informacje zapraszam na podstronę Historia. Blogasek będzie jeszcze modyfikowany - uparłam się, żeby zacząć publikować koniecznie dzisiaj (przez co zaraz spóźnię się na autobus), ale w tym tygodniu postaram się ogarnąć wszystko, jak należy.
Fabian to dupek, ale mam nadzieję, że chociaż główna bohaterka (którą poznamy w następny rozdziale) wam się spodoba.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że komukolwiek to coś powyżej przypadnie do gustu :)

PS Przepraszam za wszelkie problemy z czcionką, ale w tym szablonie nie mogę korzystać z projektanta, ani nawet nie działa CSS. W weekend postaram się zrobić nowy.

12 komentarzy:

  1. Nie, żebym dobrą chwilę szukała komentarzy xD
    Trochę zardzewiałam w komentowaniu, więc przygotuj się na kompletny bełkot xD Spróbuję to jakoś uporządkować.
    1) bardzo fajny opis opka: krótki, treściwy i ciekawy. Od razu pomyślałam sobie "ciekawe, w jakie tarapaty się wpakują". Bo - nie oszukujmy się - to, że się w jakieś wpakują jest jasne jak słońce ^^
    2) tytuł - Moody :D
    3) Czarny - jakie piękne nazwisko <3 To stamtąd, skąd myślę, że jest? :>
    4) Fabian jest fajną postacią. Mówiłam ci to już na gadu. Niby buc, ale z tych, co to wywołują uśmiech na twarzy. Zazdroszczę, że udało ci się stworzyć taką fajną postać :) Wybitnie zabawną sceną była ta, w której zaczepił jakiegoś gościa o automobillusy. Przezabawna, naprawdę, więcej takich :D
    5) Ciekawe, jaka będzie główna bohaterka... Wnioskuję, że to ona wpadła do mobilu w tak pięknym stylu XD

    Czy ja już mówiłam, jak bardzo się cieszę, że znowu będę mogła coś twojego przeczytać? Nie? No to mówię: bardzobardzobardzobardzobardzo!
    Znam ten szablon! Trochę mnie nim zaskoczyłaś, bo myślałam, że wybrałaś tamten niebieski. Aha, no i zlitujże się nad moimi oczami i powiększ odrobinę czcionkę, co? I może przyciemnij odrobinkę *prosi*
    PS Weź no usuń jeszcze weryfikację obrazkową, bo to irytuje bardziej niż cokolwiek innego xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, to wcale nie był bełkot xD
      1) opis jest nieco kijowy, ale zaraz będę wymyślać nowy. Wiesz, bez tarapatów nie byłoby opka :D
      3) tak, stamtąd, ale to już wiesz :D poszłam po linii najmniejszego oporu;
      4) no weź, Fabian to dupek i buc. I mam zamiar zrobić z niego jeszcze większego buca, żeby się już kompletnie na Tró Lova nie nadawał;
      5) a główna bohaterka to będzie frajerka :D

      Miło mi, ale nie wiem, z czego się cieszysz :D No, chyba że z tych wszystkich, którzy wstają na widok Lucjana.

      Usuń
    2. 1) opis jest spoko, nie musisz go zmieniać. XD
      4) Zobaczymy, czy ci wyjdzie, bo na razie jest zabawny ^^
      5) a to mnie akurat nie dziwi... większość głównych bohaterów jest nijaka albo do niczego.

      Mwahahaha ]:->

      PS przeczytałam Metro. Końcówka jest, lekko powiedziawszy, dziwna xD

      Usuń
  2. O, nowy blogasek? Dawno nie pisałyśmy, więc byłam nieco zaskoczona. To jest to opowiadanie, o którym wspominałaś kiedyś tam, czy jeszcze inne? Ale też jestem za tym, by powiększyć czcionkę, bo musiałam czytać prawie że z nosem przy samym ekranie. Ogólnie jednak jest ładny, minimalistyczny, widzę, że obie lubimy szablony Tyler. Wgl mam teraz fazę na minimalizm, zbrzydły mi te wszystkie przeładowane szablony.
    Po jednym rozdziale na razie trudno mi się wypowiedzieć, bo jeszcze nie bardzo wiem, o czym to opowiadanie jest, poza tym, że masz bohaterów o nietypowych nazwiskach i żyjących w dość nietypowym świecie. Ale że nigdy nie czytałam czegoś takiego (moje preferencje znasz xD) więc dla mnie to oryginalne. I przyznam, że całkiem interesująco się zapowiada, tylko muszę się przyzwyczaić do tej historii. Mam jednak nadzieję, że tym razem wytrwasz dłużej i nie zawiesisz bloga tak szybko.
    Swoją drogą, też zastanawia mnie główna bohaterka. Może to ta, co na koniec im tam wpadła do auta? Póki nie dotarłam do mowy odautorskiej, myślałam, że to Fabian będzie główną postacią. Ale on też jest dość specyficzny.
    Wgl dawno cię u mnie nie było :((((.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Ja już sama nie wiem, o którym Ci opowiadałam, a o którym nie, więc przyjmijmy, że to coś całkiem innego. Zresztą, wymyślam to opko na bieżąco.
      Też lubię szablony Tyler, ale mnie trochę denerwuje, że mam małe możliwości modyfikacji, np. czcionki.
      E, nie. To nie jest oryginalne. Kompletnie nic oryginalnego w tym opku nie ma xD Ale mam radochę przy wymyślaniu i mam nadzieję, że wytrwam przy tym ile się da.
      W zasadzie to będzie dwójka lub trójka głównych bohaterów: teraz mamy Fabiana, a resztę poznamy w następnym rozdziale.

      Usuń
  3. Witam! Wpadłam tu prawie że z przypadku. "Prawie", bo nawet żeby zaistniał przypadek trzeba się wysilić :) Zobaczyłam, że dołączyłaś do czytelniczek mojego bloga i - poza oczywistym ucieszeniem się - postanowiłam sprawdzić kimże jest Maarit.
    Po pierwsze, wywołałaś u mnie uśmiech zdaniem że jesteś metalowcem z różowym sweterku :) "Ooo, wreszcie ktoś podobny do mnie!" - pomyślałam. W mojej duszy też gra metal symfoniczny i inne lżejsze odmiany "czarnej muzyki", więc Nightwish znam i cenię od lat (ten z Tarją na wokalu zwłaszcza). Within Temptation również. Także tu już znalazłam pretekst by Cię zaczepić :) Ach, i jeszcze Avantasia.... omg, zwłaszcza do pierwszych dwóch płyt mam ogromną słabość, w szczególności do utworu "Farewell", który katowałam co noc na studiach podczas wkuwania różnych bzdur.

    Potem weszłam zobaczyć jaką formą pisarstwa się parasz i przeczytałam powyższy rozdział. Uff! Mam szczęście, że to początek, bo gdybyś miała tu tyle rozdziałów ile ja u siebie, to pewnie bym się wystraszyła :)

    To może parę słów o opku. Zaczyna się bardzo sympatycznie. Widać tu inspirację Prachettem. Nie wiem, dlaczego twierdzisz, że Fabian to dupek, bo moim zdaniem jest intrygujący. Pechowiec o dużej inteligencji i lekko sarkastycznym poczuciu humoru ("Zacna krynolina, przez chwilę myślałem, że pani jest naprawdę taka gruba!" xD co za urocza wrednowatość!). Jak o nim czytam to jeszcze dodatkowo przychodzi mi na myśl Doktor Who, ale już sama nie rozumiem dlaczego. Może dlatego, że aktualnie to oglądam, a doktorek ma słabość do swojej niebieskiej mobilnej budki.
    Czyta się lekko. Styl nie pozostawia nic do życzenia. Właściwie można to niemal obejrzeć w głowie, jak odcinek serialu, a imiona są niewątpliwie oryginalne. Plus za to, że nie wymyślasz imion i nazwisk angielskich tylko polskie.
    Jestem ciekawa tej młodej damy, która narobiła zamieszania. Liczę na jakąś fajną, pełną tupetu dziewczynę.
    Zobowiązuję się czytać dalej, dlatego proszę - pisz dalej! :) I też, jeśli to nie problem, prosiłabym o nieco większy rozmiar czcionki.

    A tak w ogóle to jestem Aune (tj. Agnieszka, tyle że po fińsku) i wierz mi, bardzo mi przyjemnie, że się pojawiłaś, a dzięki temu i ja mogłam wpaść tu, do Ciebie.

    I jeszcze pytanie propos Twojego avatara. Czy dobrze widzę i jest to zdjęcie Astrid Berges-Frisbey? Zjawiskowa istota. Znam ją z kilku filmów.

    To chyba tyle z mojej strony. Pozdrawiam serdecznie i już teraz składam życzenia wesołych, spokojnych i rodzinnych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz, nawet nie wiesz, jak miło mi było, gdy go przeczytałam :)
      Też mogę sobie pomyśleć "wreszcie ktoś podobny do mnie!". Avantasię znam od kilku tygodni, ale jestem totalnie zakochana i - żeby było śmiesznie - też męczę po nocach Farewell zakuwając różne dziwne rzeczy. Czasami przełączę na The scarecrow albo na moją drugą miłość, czyli Therion.
      Przez pół życia męczyłam tak Within Temptation, ale nie podoba mi się to, co oni ze sobą zrobili. Szczególnie najnowszy singiel (Dangerous) przyprawia mnie o zgrzytanie zębów :(

      Pratchett to mój Mistrz Pisania, zaraz po Lovecrafcie. Bardzo czuć tę inspirację?
      No cóż, ja znam Fabiana dużo lepiej niż czytelnicy, dlatego twierdzę, że to dupek :D Ale wszystko jeszcze przed nami, muszę się tylko trochę bardziej przyłożyć do kreacji postaci. Ogólnie bardziej przyłożyć się do wszystkiego, bo jakoś mi kulawo idzie pisanie po przerwie.
      Szczerze mówiąc, to nie rozumiem wprowadzania angielskiego nazewnictwa w wymyślonym świecie, czy też po prostu nie-anglojęzycznym. Postanowiłam zostać przy polskim, chociaż niektóre nazwiska mogą brzmieć przez to dziwacznie :)

      Ja też mam nick z fińskiego! Jest to jedna z ich wersji Małgorzaty, chociaż gdzieś jeszcze widziałam, że to może być Maria.
      Tak, na awatarze jest Astrid, uważam ją za bardzo piękną kobietę ;)
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. No tak, a ze mnie jak zawsze gapiszon i dopiero teraz Twoją odpowiedź zobaczyłam.

      Zacznę może od początku. W "Farewell" jest Sharonka, więc jest pięknie :) Zresztą uwielbiam sam początek z tą delikatną melodyjką.
      Dzięki, że wspomniałaś o singlu WT, bo jeszcze się z nim nie zapomniałam. Wiem, że wkrótce ma być nowa płyta, ale jestem pełna obaw, bo też niezbyt mi się podoba kierunek, w którym ten zespół podąża. No dobra, duet Sharon z Tarją mi się podobał :) a jakie jest "Dangerous" zaraz sobie obczaję. Dla mnie i tak kultowe są płyty "Mother Earth" i "The Silent Fort". Potem to już niestety zaskakujący ciąg rozczarowań, ale oczywiście sentyment do kapeli pozostał.

      Co do Prachetta, to przyznam, że mam bardzo małe rozeznanie w jego twórczości, ale wiem jaki ma styl, bo kiedyś ze dwie jego książki czytałam. Widziałam też ekranizacje "Koloru magii" i "Piekła pocztowego".

      Jak idzie pisanie 2 rozdziału? Oczywiście nie poganiam. Cierpliwie czekam.

      Przy okazji melduję, że odblokowałam u siebie 1 rozdział, więc jak będziesz miała chęć poczytać, to zapraszam. Ewentualnie jeszcze się wstrzymaj do przyszłego weekendu, bo nanoszę drobne poprawki do rozdziałów 2 i 3.

      Pozdrawiam, szczęśliwego Nowego Roku i szampańskiej zabawy na jutrzejszym sylwestrze!

      Usuń
  4. Ooo, ten szablon jest o wiele ładniejszy a czcionka przystępna.

    Miałabym małą prośbę, że jak zamieścisz kolejny rozdział, to dałabyś mi znać u mnie na blogu? Wpisałam sobie link do Twojego bloga w okienko blogów obserwowanych, ale rzadko tam zaglądam. Lepiej jak powiadomienia przychodzą mi na maila.

    Cieszę się, że spodobało Ci się moje prequelowe opowiadanie świąteczne. Pierwszy rozdział jest w przebudowie, ale sprężam się, żeby zamieścić go jak najszybciej. Myślę, że nastąpi to jeszcze przed Sylwestrem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam już wczoraj, ale komentuje dzisiaj. Jednak o 2-giej w nocy nie chciałam podejmować się pisania czegokolwiek. Mogło wyjść z tego coś strasznego :P
    Na początku dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Jest mi bardzo miło, że zechciałaś na niego wejść :)
    Ale przede wszystkim skupmy się na tym, co piszesz!
    Twoja twórczość wcale nie jest mi obca. Czytałam "Noc Polarną", ale po pewnym czasie przestałam komentować. Po prostu nie miałam do tego weny. Miałam wrażenie, że wszystkie komentarze, które piszę, są sztuczne i lepiej w ogóle ich nie dodawać, niż pokazać coś takiego. Tak jakoś towarzyszyło mi przekonanie, że wszystko, co wychodzi spod moich palców, jest po prostu złe. Zresztą możesz zapytać kilku osób takich jak Vakme, Crazy 14x5, czy Nymerię, że i u nich zdarzyły mi się mega wielkie przestoje. U Nymerii do tej pory nie skomentowałam, a codziennie się przymierzam!
    No, ale widać wracam do formy, więc postanowiłam od razu się zabrać za Ciebie, nim zapomnę, co chciałam przekazać :D
    Tak więc, już od samego początku pokazujesz to, co jest dla Ciebie charakterystyczne. Masz taki styl, w którym - według mojej opinii przynajmniej - górują dość zabawne, zmyślne nazwiska. Szerokolisty, czy Czarny... Niby słowa popularne, ale powiedzmy sobie szczerze, kto wpadłby na to, żeby tak nazywać swoich bohaterów? Po angielsku to rozumiem, bo tam Black na każdym kroku, ale nie w polskim języku. :) I właśnie podoba mi się to, że Twoje opowiadania mają właśnie tę polską nutę, która pokazuje, że - prawdopodobnie - jako tako jesteś przywiązana do naszego kraju i wolisz pisać o polskich bohaterach, niż ściągać od angolów. No, ja to bardzo pochwalam, aczkolwiek sama zawsze nadaję imiona zagraniczne. Taka ja... niestety.
    Opowiadanie zapowiada się ciekawie. Jest według mojej oceny lekko komiczne. Wszystko, co przydarzyło się w pierwszym rozdziale naszemu bohaterowi jest nie tyle straszne, co właśnie zabawne. Nawet fakt, że siedzi między dwoma wielkimi opryszkami, jest dla mnie śmieszny. Uśmiechałam się, jak to czytałam. Jak dla mnie zachowujesz więc bardzo sympatyczny klimat tutaj, więc jak najbardziej mi się podoba. W "Nocy Polarnej" też wydarzenia były zabawne zazwyczaj. Potrafiłaś połączyć wątek tragedii z komedią. A to jest nieczęsto spotykana umiejętność. Zazwyczaj wychodzi to po prostu źle, ale Tobie się udaje ;)
    Tak więc, mam nadzieję, że to spontaniczne opowiadanko Ci się uda i nie zrezygnujesz z niego, bo szczerze powiedziawszy lubię takie postaci jak (nie)dupek Fabian, więc chciałabym poznać jego historię. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Czytałaś Noc Polarną? ;o Szczerze mówiąc, nie kojarzę Twojego nicku, ale że dawno mnie na blogach nie było, a Noc skończyłam parę miesięcy temu, to mogłam zapomnieć. Zaraz poszperam :)
      Szczerze mówiąc, nie rozumiem wrzucania angielskiego nazewnictwa do wymyślonych krain czy też nieanglojęzycznych państw. To taki anglocentryzm, że wszystko, co angielskie/amerykańskie jest najlepsze, a wcale nie :P
      Bohaterowie Nocy Polarnej byli Szwedami lub Finami (oprócz jednej Włoszki i Rosjanina) dlatego też ich nazwiska pochodziły z tych języków. Tutaj natomiast postawiłam na polski, bo typowo fantastycznych imion nie lubię, a że to wymyślona kraina, to nie widziałam powodu, żeby używać innych języków :)

      Ja po prostu nie umiem pisać poważnie. Nie i już. Próbowałam setki razy, ale nie dało się. Dlatego też męczę ludzi swoimi durnymi dowcipami :P
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  6. Mam zwyczaj umieszczania w linkach u siebie fragentu tekstu reklamowanego bloga, czy zgadzasz się, żebym zrobiła to z kawałkiem od ciebie? Bo jest jeden cudowny, który zjednał moje serducho z dwójeczką. <2

    OdpowiedzUsuń